Tradycyjnie w Corcoran's

Nie ma przesady w stwierdzeniu, iż  rozrywkowe życie Irlandczyków kręci się wokół pubów. Tak jak w Italii, Włochów ciągnie na aperitivo, tak Irlandczyków na wyspie - do miejscowych pubów. Czy to w weekend, czy też w dni robocze - jednego Guinnessa można się napić (a może i ze dwa) ;) A jak nie Guinnessa, do wyboru mamy jeszcze inne piwa: Beamish, Smithwick (Kilkenny) czy Murphy. (Jestem w trakcie próbowania wszystkich po kolei!). Warto dodać, iż Irlandia zajmuje czwarte miejsce w Europie, pod względem konsumpcji litrów piwa na jednego mieszkańca;)
Co więcej (i bardzo mi się to podoba), przynajmniej dwa razy w tygodniu, w niemal każdym pubie posłuchać można muzyki na żywo. I co najlepsze, w niektóre dni także tej tradycyjnej - irlandzkiej :)

krótki filmik - akurat pan śpiewał ;)

W ostatni czwartek wybraliśmy się do jednego z najstarszych pubów w okolicy (znajdującego się w Irishtown, w starej dzielnicy miasteczka New Ross). Corcoran's to pub z tradycjami, które sięgają dwóch stuleci wstecz! Prowadzony jest od pięciu generacji przez tę samą rodzinę. Tak się składa, że nawet marynistyczne akcenty wystroju mają tutaj wymiar historyczny. W związku z tym, iż dziadek obecnego właściciela był agentem okrętowym, niemal każdy obywatel z tutejszych stron, który zdecydował się w przeszłości na emigrację do Ameryki bądź Australii, w pierwszej kolejności lądował u Mike'a. Mik'a Corcoran'a. To on bowiem pomagał delikwentom w załatwianiu wiz i biletów. Dlatego dziś, na ścianach wisi wiele pamiątek związanych z morzem. 


Pub'owa atmosfera aż unosi się w powietrzu. Panuje przyjemna wrzawa. Nie za głośno, nie za cicho. Wnętrze obfituje w przytulne zakamarki. Kto ma ochotę, może nawet ogrzać się przy kominku. Jeszcze do niedawna stała przy oknie świąteczna choinka. W jednym z kątów ustawiono stary zabytkowy zegar stojący (boski, jestem w nim zakochana!). W czwartki odbywają się irlandzkie wieczorki - emeryci z New Ross spotykają się wówczas u Corcoran'sa, żeby pograć na instrumentach klimatyczne melodie z Zielonej Wyspy. Czasem kogoś natchnie i zaśpiewa z melancholią, czasem i nawet zaprzyjaźniona kobitka zagra na flecie. Czy ktoś wsłuchuje się uważnie, czy też gawędząc z przyjaciółmi słucha tylko jednym uchem, zawsze wszystkim się podoba. Na koniec salwa braw, panowie muzycy cieszą się tutaj uznaniem i szacunkiem.

Komentarze

  1. Na zdrowie!!!Jamas!Cheers!Zum wohle!Salud!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Mamo! Efcharisto! Thanks! Danke! Gracias ;) Buziaki!!!! :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Spodobał Ci się ten post? Bardzo ucieszy mnie Twój komentarz :)

Daria Staśkiewicz