Widokówki z Wenecji

Pobyt we Włoszech rozpoczęliśmy od 3 dni w Wenecji. Bo czemu by nie?;) Tyle już razy zwiedzaliśmy Bolonię, że tym razem kupiliśmy lot do Treviso. Jak to stwierdził Maciek: No w sumie Wenecję wypadałoby zobaczyć, zanim już całkiem zatonie;)

Tylko gdzie spać, by wyszło niedrogo!?


Zaczęło się szperanie w sieci, aż w końcu znaleźliśmy rozwiązanie - Camping Jolly! Chyba najtańsze możliwe noclegi, jeśli chodzi o Wenecję. Zakwaterowanie w namiocie (takim zamykanym na klucz, z 3 łóżkami w środku) wyniosło nas 7,5 euro za osobę za noc! Warunki, jak za tę cenę, fantastyczne - czysta pościel, łazienki z prysznicami, pralnia, możliwość przechowania bagażu w szafkach lub na recepcji (najlepiej weźcie swoją kłódkę), basen z leżakami oraz sklepik i bar na terenie campingu. Za dodatkową opłatą (jakieś 3 euro w 1 stronę), busiki, które zabiorą Was do laguny - kursują kilka razy dziennie, ostatni raz ok 18:00 (dlatego, najczęściej wracaliśmy jednak zwykłym autobusem miejskim). Baliśmy się trochę o chłód w ciągu nocy, ale trafiliśmy na ciepłe majowe dni. Gdyby ktoś chciał spać tu w innych porach roku niż lato, polecam zabrać śpiwór lub wybrać domki campingowe - mogą być nieco droższe. Camping Jolly polecamy!

Namioty na campingu Jolly - źródło
Standardowe wnętrze namiotu - źródło 
 Umiejscowienie campingu na mapie względem laguny
 
Gdy już sprawa noclegu się wyjaśniła, zaczęliśmy oglądać filmiki o Wenecji, czytać informacje oraz planować, co chcemy zobaczyć - no jak to co?! Wszystko! Pytanie retoryczne:) A tak na poważnie, podobnie jak w przypadku Paryża, postanowiliśmy po prostu wałęsać się bez pośpiechu...

Zaczynamy od Treviso...
Centrum historyczne w Treviso
Uliczka w Treviso

Wenecja, dzień 1
Kupujemy bilety na wodne taxi, zwane vaporetti:) Tutaj, rada dla niewtajemniczonych. Jeśli planujecie zostać w Wenecji kilka dni, warto wykupić karnet, który zapewni Wam nieograniczone rejsy między wyspami. Koszt: 20 euro/1 dzień, 30 euro/2 dni, 40 euro/ 3dni. Bilet pojedynczy na przejazdy przez 75 minut z możliwością przesiadek to 7,5 euro. Drogo, ale karnet nam się opłacił.
No to płyniemy! Ze stacji Wenecja St. Lucia na Plac św. Marka
"Być w Wenecji, to jakby zjeść całe pudełko czekoladek z likierem naraz" Truman Capote
Wszechobecni gondolierzy
Niekończący się ruch na Canale Grande
Na horyzoncie widać już Bazylikę di Santa Maria della Salute
Dotarliśmy:) Czas się poszwendać!
Pałac Dożów. Jednak na plac św. Marka wrócimy po południu, jak zmniejszy się tłum ludzi;)
Spacerując bocznymi ścieżkami...
Co zakątek to zachwyt!
Dla takich właśnie widoków się tu przyjeżdża. Sunąca powabnie gondola, nieco przekrzywiony gondolier, światła migocące na fasadach budynków i tylko "O sole mio" brak...
 Gdzieś w bocznej uliczce
 Niewielki placyk z kafejką
 Lunch gondolierów;)
Włóczymy się w pobliżu kościoła Santa Maria dei Miracoli
 I tak maszerujemy, od placyku do placyku
 Powrót do domu;)
Para seniorów na placu Campo San Paolo
"Chodzenie po Wenecji jest zawsze wzdychaniem, wznoszeniem się i opadaniem po niezliczonych mostkach (...)." Jarosław Iwaszkiewicz 
 Przesmyk z widokiem na Most Rialto
Plac Campo Pantalon z kościołem o przepięknym sklepieniu!
 Campo Santa Margherita
 
Zdecydowanie mój ulubiony plac w Wenecji! Czas na kawkę:)
Podglądając wenecjan
 Docieramy do kanału i łapiemy vaporetto na wyspę Giudecca
"Wenecja jest najwspanialszym z miast jakie kiedykolwiek widziałem, najbardziej gościnnym dla posłów i cudzoziemców, i rządzonym najmądrzej. (…) Wielki był mój zachwyt, gdy oglądałem to miasto i widziałem tyle dzwonnic i klasztorów, i gmachów, a wszystko to na wodzie; a ludzie, by udać się tu czy tam nie mają innych środków niż łodzie, których – myślę – jest ze trzydzieści tysięcy, ale są one dość małe. (…) Domy są bardzo obszerne i bardzo wysokie, z dobrego kamienia, najstarsze całe pomalowane, zaś te budowane w ciągu ostatnich stu lat mają fasady z białego marmuru, przywożonego z Istrii odległej o sto mil, razem z wielkimi blokami serpentynu i porfiru."
rok 1495, Philippe de Commynes, kronikarz z Francji
 Odpoczynek pod kościołem, z widokiem na Plac Św. Marka:) Następnie udaliśmy się na sąsiednią wysepkę - San Giorgio Maggiore, gdzie w kościele znajdują się same dzieła sztuki!
 Już po pierwszym dniu zakochani w Wenecji:)
Zachód słońca nad Placem Św. Marka
Caffe Florian - najstarsza kawiarnia w Wenecji
Koronkowa fasada Pałacu Dożów
Na szczęście, wstęp do Bazyliki św. Marka jest darmowy:)
Spoglądamy na wyspę San Giorgio Maggiore i wracamy na camping:)

Wenecja, dzień 2
Burza z piorunami nad Canale Grande
 Kurierzy w Wenecji mają ciekawiej;)
 No to się rozpadało. A my poszliśmy do Galerii Akademickiej (chciałam tylko skorzystać z toalety), gdzie przypadkowo weszliśmy za darmo. A że i tak padało, to zaczęliśmy zwiedzać;)
 Obcujemy ze sztuką...
 Pod kościołem Santa Maria della Salute.
Czarno-białe:) Następnie płyniemy na San Marco
 Buddyjski mnich na San Marco;) Tutaj wsiadamy w vaporetto na Wyspę Murano, która słynie z pięknych wyrobów ze szkła. Zawsze chciałam ją odwiedzić! Stamtąd udamy się na Burano.

Wyspa Murano
Dotarliśmy;)
Spacery po Murano, grupie wysepek liczącej 5,5 tysiąca mieszkańców.
Ozdoby ze szkła. Wytwarzane na Murano już od VIII wieku!
knajpka nad kanałem

Wyspa Burano
Czarne chmury nad bajkową wyspą Burano.
Burano, w przeciwieństwie do Murano, słynie z tradycji koronkarstwa
Jak mówi  skarbnica wiedzy;) - niezastąpiona Wikipedia: "aby pomalować własny dom, właściciel musi prosić o pozwolenie lokalne władze, które, oprócz pozwolenia na samo malowanie, muszą się zgodzić na kolor farby używany przez właściciela. Dzięki tej metodzie domy na Burano są oryginalnie, a kolory fasad rzadko się powtarzają". I teraz już wszystko jasne w kwestii kolorów;)
Co ciekawe, na Burano mieszka 4 tysiące mieszkańców
W tle krzywa wieża
Oczu oderwać nie mogłam od tych domeczków!
 Para młoda
A tak się na wieczór rozpadało w Wenecji. Staliśmy jak te głupki gdzieś pod łukiem bez parasola i czekaliśmy, aż się uspokoi. Ostatecznie i tak wróciliśmy na camping cali mokrzy;)

Wenecja, dzień 3
Trzeciego dnia, po raz ostatni wykorzystaliśmy nasz karnet i udaliśmy się na Plac Św. Marka. Stamtąd oddaliliśmy się w stronę ogrodów Biennale, czyli tej rzadziej odwiedzanej dzielnicy miasta. Natychmiast zaczęły się swojskie klimaty;)
Lokalny stragan na łodzi
Tutaj już znacznie spokojniej
Listonosz w Wenecji:)
 Standardowy lunch gdzieś na pomoście;)
I mewa, która się na nas gapiła z zazdrością;)
Stary klasztor na wyspie San Pietro di Castello
 Spokojny skwerek przed klasztorem
 Opustoszałe niemal uliczki oznaczają nic innego jak sjestę!
kanał w pobliżu parku Biennale

Na koniec odwiedziliśmy Pałac Dożów, stanowiący siedzibę weneckiego rządu, znajdujący się tuż przy bazylice na Placu św. Marka. Wewnątrz znajdują się dzieła m.in.Tintoretta.  Koszt wstępu to niestety 18 euro. Drogo, ale stwierdziliśmy, że raz w życiu można. I oczywiście warto było!
Zdobienia w Pałacu Dożów
Dachy Wenecji
Widoki z Pałacu Dożów
Dziedziniec w stylu płomienistego gotyku (flamboyant)
więzienie na terenie Pałacu Dożów
Ostatnie spojrzenie z Mostu Westchnień
Za nami słynny Złoty Dom (Casa d'Oro) - w czasach świetności, (XVw) miał pozłacaną fasadę

Nasz weekend w Wenecji długo będziemy wspominać! Zwiedziliśmy i obejrzeliśmy wszystkie obowiązkowe punkty (Plac św. Marka z Bazyliką i Pałacem Dożów, Galerię Akademicką, Most Rialto, Złoty Dom - Ca d'Oro, Kościoły Św. Matki od Zdrowia oraz Matki Bożej od Cudów, wyspy: San Giorgio Maggiore, Giudecca, Murano i Burano) ale i zeszliśmy z utartych ścieżek (spacer po dzielnicy żydowskiej, wałęsanie się po najrozmaitszych placykach, ogrodach Biennale oraz dzielnicy położonej na południowym-wschodzie "za arsenałem", w tym i wysepce San Pietro di Castello).

I tak, jak za pierwszym razem Wenecję wspominałam z dużą obojętnością i lekkim niesmakiem (upał, tłumy ludzi - lipiec i gonitwa za panią przewodnik), tak tym razem, zakochałam się bez pamięci! Miasto zeszliśmy wszerz i wzdłuż! Trzeciego dnia, ból stóp dawał się już ostro we znaki. Ale co z tego! Z uśmiechem na ustach wspominam nasze pikniki, gdy kupowaliśmy prowiant w supermarkecie, a następnie siadaliśmy gdzieś na uboczu i zajadając bagietkę z mortadelą, przyglądaliśmy się mieszkańcom. No i oczywiście kawki w kawiarenkach na weneckich placykach - mój ulubiony punkt programu podczas zwiedzania europejskich perełek.



Spodobał Ci się ten post? Polub nas na Facebooku i bądź na bieżąco!:) Niebawem ciąg dalszy!

Komentarze